poniedziałek, 31 marca 2014

#6 "Heski Kanibal" - Armin Meiwes

Armin Meiwes





Czy myśleliście kiedyś jak to jest zjeść człowieka? Pewnie nie, ale są na tym świecie ludzie, którym ta myśl nie daje spać. Jedni, tak jak w przypadku Armina chcą wreszcie poczuć zespolenie. Nie chcą już być sami na tym świecie. Zjedzenie kogoś, spowoduje, że ofiara na zawsze będzie już żyła w ich własnym ciele. Innym, bardziej popularnym oraz mniej wyszukanym powodem dla którego człowiek para się kanibalizmem jest głód. Co jakiś czas w mediach słyszymy o takich przypadkach. Chociaż w Europie, próżno z takiego powodu popełnić morderstwo, to z kolei w Syrii, Korei Północnej czy w Afryce takie przypadki się zdarzają. Ofiarą padają najczęściej dzieci, które są zbyt słabe by się bronić. Innym przykładem może być tzw. "Prawo morza", które rządzi się swoimi regułami. Ludzie, w wyniku katastrof morskich zostają na morzu całkiem sami, pozbawieni są jakiejkolwiek pomocy, nie mają jedzenia ani wody, zabijają swoich współtowarzyszy by przeżyć. Wiele takich przypadków możemy odszukać w historii. Każdy z was na pewno zna historię zatonięcia Titanica. Teraz pomyślcie chwilę, jak niektórym pasażerom udało tak długo przeżyć na morzu? Myślę, że nie muszę odpowiadać na to pytanie.


Pod nieustannym nadzorem

 

Do pewnego czasu, dzieciństwo naszego głównego bohatera, wyglądało całkiem normalnie. Miał dwójkę przyrodnich braci, oraz z pozoru kochających rodziców. Jednak pewnego dnia, ojciec wsiadł w samochód i opuścił dom Armina. Później zabrał również z stamtąd swoich dwóch synów, pochodzących z innego małżeństwa, zostawiają naszego głównego bohatera samego z matką. Matka, której po raz trzeci nie udało się związać z kimś na stałe, postanowiła nie wchodzić już z nikim w związek. Stała się zimna, była chorobliwie zazdrosna o syna, z którym nie chciała się rozstawać. Zabraniała mu spotykania się z znajomymi, a w szczególności z innym dziewczynami. Zawsze była bardzo blisko, nie dając mu zasmakować przyjaźni z nikim innym.

Meiwes, czuł się bardzo samotny, dlatego wymyślił sobie brata, którego nazwał Franky. Bawili się razem, rozmawiał z nim, dzielił się swoimi problemami i przemyśleniami. Później jego fantazję przybrały bardziej homoseksualny rozdźwięk. Jednak nigdy, nie był gejem. Prawdę mówiąc, w swoim życiu miał tylko jeden homoseksualny stosunek i było to chwilę przed śmiercią swojego posiłku. Warto zaznaczyć, że, miał także kontakty seksualne z kobietami, jednak i one nie przynosiły mu spełnienia.

Ważnym momentem w życiu Armina była wysłuchana bajka o Hansel i Gretel (Polski odpowiednik to Jaś i Małgosia). Najbardziej zainteresowała go cześć, w której zła czarownica próbowała zjeść dzieciaków. Jak później przyznaje, zaczął rozczłonkowywać swoje zabawki, a ich, poszczególne części ciała, smażył na ogniu. Zabawa w kanibala, już na zawsze zagościła w jego dziecięcym repertuarze.

Morderstwo czy dobrowolna ofiara?




Pewnego dnia, na forum poświęconym fascynatom kanibalizmu, pojawił się o to taki komunikat.


"Poszukuje dobrze zbudowanego mężczyzny, który chciałby być przeze mnie zjedzony”

Jakkolwiek to dla nas głupio brzmi, to na wiadomość Meiwesa odpowiedziało ponad 200 osób! Z wieloma z nich spotkał się osobiście, jednak nawet gdy ktoś się zdecydował, to w późniejszej fazie się rozmyślał. Armin nikogo do niczego nie przymuszał, nie chciał nikogo zabijać, ale był świadomy tego, że śmierć to jedyna droga by skosztować ludzkiego mięsa. Nasz kanibal wszystko sobie dokładnie zaplanował, przygotował pokój w którym powiesił hak, klatkę na ciało, zamontował odpływy na krewi a nawet wygłuszył pokój poduszkami. I tak pewnego pięknego dnia, do naszego głównego bohatera zgłosił się Bernd Jürgen Armando Brandes, który chciał być jego ofiarom.

Po zaakceptowaniu kandydata panowie spotkali się i ustalili szczegóły. Konsumpcje mieli zacząć od przyrodzenia Brandesa, Armin nafaszerował swoją ofiarę lekami a następnie obciął nożem członka swojej ofiary. Obaj panowie, chcieli go zjeść, jednak po przyrządzeniu okazał się on zbyt gumiasty i pomimo usilnych starań, danie wylądowało w misce dla psa. Później Brandesowi zrobiło się zimno, nasz kanibal przygotował mu gorącą kąpiel, a on sam poszedł czytać Star Treka. Po kilku godzinach, ku zdumieniu Meiwesa ofiara dalej żyła, chociaż była w złym stanie. Postanowił, że ulży mu w cierpieniu i poderżnął mu gardło. Następnie zabrał się za przygotowania mięsa - wszystkiego nauczył się w internecie. Ciało powiesił na haku, wyjął organy wewnętrzne i ładnie powkładał do woreczków. Kości ramienia zmielił na mąkę. Warto zaznaczyć, że mięso swojej ofiary traktował wyjątkowo. Jadł je tylko w specjalnych okazjach przez kilka miesięcy, gdy policja wpadła na jego trop, w swoim zamrażalniku miał jeszcze drugie tyle.

Mewisa zgubiła jego własna zachłanność, zamieścił ponownie ogłoszenie w interencie, że szuka nowej ofiary. Policja wpadła na jego trop i w grudniu 2002r. został aresztowany.

                                        



Trudny wyrok

W 2004r. został skazany na 8,5 roku więzienia, sąd wziął pod uwagę, że ofiara działa dobrowolnie i sama chciała zostać zabita. Prokuratora odwołała się od tego wyroku twierdząc, że należy go sądzić jako morderce a nie zabójce uprzywilejowanego. W 2006r. został skazany na karę dożywotniego pozbawienia wolności.







Inspiracje

Jak można przypuszczać, Armin stał się inspiracją wielu artystów. Powstało kilka utworów, zwłaszcza kapel heavymetalowych opisujących jego historię np. "Mein Teil"  Rammstein, "The Wüstenfeld Man Eater”  Macabre czy "Eaten"  Bloodbath. Jego hisotoria jest na tyle ciekawa, że poświęcono mu aż dwa filmy "Twoje serce w moim mózgu”i "Kanibal z Rotenburga", które do dziś budzą wiele emocji..




czwartek, 27 marca 2014

#5 "Wampir z Krakowa" - Karol Kot

Karol Kot




Tutaj historia zaczyna się zgoła inaczej niż innych, opisywanych tutaj morderców. Cofnijmy się wszyscy do lat szkolnych, czy zdarzyło się wam mieć w klasie tzw. "ofiarę losu" ? Każdy go nie lubił, chociaż nikt naprawdę go nie znał. W takiej szufladce w mniemaniu całej klasy wylądował Karol Kot. Był on dziwakiem, donosicielem, człowiekiem, którego nie da się poznać w kilka minut. Był niezwykle zdyscyplinowany, nie uznawał kompromisów, niespecjalnie zależało mu na tym by poznawać nowych kolegach. Miał on tylko jedno marzenie, któremu podporządkowywał całe życie - chciał trafić do wojska i móc wreszcie zabijać ludzi

Pasja

Karol w życiu miał jedną pasję - wojsko. Całe życie było temu podporządkowane. Był zdyscyplinowany, czytał książki o anatomii człowieka - jak najszybciej zabić, otruć. Ćwiczył na strzelnicy "Cracovia". Jego trener był jego mentorem i jednym z nielicznych ludzi, których Karol
szanował. W szkole niespecjalnie się wyróżniał, jak sam w jednym z wywiadów przyznał:

"Byłem zwyczajnym chłopcem, może nie geniusz, ale i nie głupi, choć przepraszam, w sprawach wojskowych nie było w szkole większego znawcy ode mnie."

Uwielbiał zadawać ból, sprawiało mu to radość. Już podczas letnich wakacji z rodzicami w Pcimiu zaczął chodzić do rzeźni i pomagać tam w zabijaniu cieląt, później ku zdumieniu wszystkich pił ich krew. Rzeźnicy traktowali go jako dziwnego chłopca, z którego można się pośmiać. Nigdy jednak nie zabronili mu tam przychodzić. W wolnych chwilach znęcał się nad zwierzętami:


"Zabijałem potem żaby. kury, gawrony, krety i cielęta. Matka o tym nic nie wiedziała, a dla niepoznaki odmawiałem jej zabicia ryby czy drobiu na obiad, choć to powstrzymywanie się dużo mnie kosztowało, bo przecież tak lubiłem wydłubywać oczy ptakom, pruć ich flaki i lizać krew"

Miał żal do rodziców o to, że kochają bardziej jego siostrę niż jego. Sam także, ją kochał, ale to nie przeszkadzało mu wyżywać się na niej pod nieobecność rodziców:


"Biłem ją też, aby się wyładować po jakichś niepowodzeniach na strzelnicy czy w budzie. Tłukłem ją czym popadło - ręką, paskiem a nawet kiedyś, pamiętam, wieszakiem. Waliłem byle gdzie, kiedyś o mało nie wybiłem jej oka. Gdy beczała, zamykałem ją w pokoju, jak żołnierza, który przeskrobał, wsadza się do celi."


Każdy, kto zauważył jego dziwne upodobania nie specjalnie się nimi przejmował. Wszyscy tłumaczyli sobie, że jest jeszcze młody i to wszystko co robił było związane z okresem dojrzewania.

Morderstwa

Gdy milicja schwytała Karola, nie mogła uwierzyć oczom, że ten niespełna dwudziestoletni chłopiec jest "Wampirem z Krakowa" czyli człowiekiem, którego bało się całe miasto. Po raz pierwszy zaatakował w wieku 18 lat czyli w 1964r, poszedł do Kościoła i niespodziewanie ranił 48 letnią Helenę, która się właśnie modliła, dwa dni później na jeden z klatek schodowych wbił nóż w plecy staruszce. Obie kobiety udało się uratować, zeznały one, że napastnikiem był młody mężczyzna, albo było to za mało by schwytać sprawcę. Niecały tydzień później, Karol zaatakował ponownie, wszedł do Kościoła i ranił staruszkę, która w wyniku obrażeń zmarła. W mieście huczało o mordercy, który napada na starsze kobiety. Cała sprawa jednak po pewnym czasie przycichła i wszyscy o nim zapomnieli. Wampir z Krakowa przypomniał o sobie 1,5 roku później. Jako kolejną ofiarę upatrzył sobie małego jedenastoletniego chłopca, który chwilę wcześniej bawił się z kolegami. Jego ciało na śniegu znalazł trener. Ciało chłopca było podziurawione nożem, zabójca zadał o wiele więcej ciosów niż było to konieczne. Parę miesięcy później próbował zabić 7 letnią dziewczynkę, jednak udało się ją uratować w szpitalu.

Miłość jego zgubą

Karol został schwytany dzięki pomocy w śledztwie jego koleżanki - "plastyczki" ze strzelnicy, której zachowanie chłopaka bardzo się nie podobało. Karol traktował ją jako dziewczynę, kiedy podczas jednej z wypraw odmówiła zbliżenia, zaatakował ją. Nic jej nie zrobił, ale opowiedział jej cały plan dotyczący jej śmierci. Miał ją zabić a później upozorować samobójstwo. Kiedy pochwalił się jej atakiem na małą dziewczynkę postanowiła udać się na policję i o wszystkim opowiedzieć. Został ujęty przez milicję 14 lipca 1966r.


"Funkcjonariusze milicji, którym polecono doprowadzenie 19-letniego Karola Kota do komendy , zdumieli się. Zobaczyli przed sobą sympatycznego chłopca, o niezwykle przyjemnej twarzy, miłego i grzecznego, którego powierzchowność musiała budzić zaufanie."



Na komendzie od razu się do wszystkiego przyznał, poinformował również, że planował kolejne zbrodnie. Był niewzruszony, nie miał żadnych wyrzutów sumienia. Jedyne co go denerwowało to zeznania świadków, których nie zdołał zabić.


"Powiem więcej, gdy się dowiedziałem, że niektórzy wylizali się z moich uderzeń, to byłem zły na siebie, ze mogłem tak spartaczyć robotę."



Został skazany na karę śmierci, wyrok wykonano 16 maja 1968 r. Warto dodać, że podczas sekcji zwłok lekarze odkryli guza mózgu.

Odwołania w kulturze


Marcin Świetlicki
"Karol Kot"


Śnieg w kościołach, śnieg w bramach, śnieg pod kopcem Kościuszki.
Mam cień, widziałem - obejrzałem się.
Mam cień siny na śniegu.
Mam płaszcz, za duży, ciemniejszy od spodni.
Mam w płaszczu narzędzie.
Nie, nie zasłaniaj, nie zasłonisz, zostaw.
No, jeszcze trochę odkryj.
Lubię jak krwawisz, bo stare kobiety nie.
Plecy, dzwonek, dzwonki.
Dzwonki w kościołach, dzwonki w bramach, dzwonki pod kopcem Kościuszki.
Guzik z orzełkiem. Trener sekcji strzeleckiej stwierdził,
że nie mogę reprezentować.
Wziąłem duży rozmach i ściąłem jednocześnie - chłopca, śnieg, powietrze,
swój kręgosłup, łodygę.
Śnieg pada, śnieg pada.
Maszeruję przez sen.
Mnożę się.

Cytaty pochodzą z : http://www.baziaa.republika.pl/uwaga.html

niedziela, 23 marca 2014

#4 "Andyjski potwór" - Pedro Alonso Lopez

 Pedro Alonso Lopez



Według psychiatrów mordercami często zostają Ci, którzy w swoim życiu mieli problemy w domu na tle seksualnym. To właśnie ten czynnik sprawia, że potencjalni zabójcy chcą zmazać z siebie tą winę - poczuć katharsis. Wpierw gwałcą, a później, gdy nie przynosi im to ukojenia -  zabijają. Socjalizacja pierwotna, odgrywa więc dużą rolę w kształtowaniu naszej psychiki. Być może, gdyby większość z morderców mogła liczyć na wsparcie ze strony swoich bliskich ich życie i życie setek ich ofiar potoczyłoby się zupełnie inaczej.


Trudne dzieciństwo

W 1948r w Santa Isabel w Tolimie, urodził się Pedro Alonso Lopez. Był synem prostytutki i wraz z pozostałym, licznym rodzeństwem nie miał łatwego życia. Zawód matki sprawiał, że młody Pedro często musiał znosić nieprzychylne komentarze pod swoim adresem.W wieku 9 lat został przyłapany przez matkę na stosunku seksualnym ze swoją młodszą siostrą. Został wygnany z domu i musiał radzić sobie na ulicy. Mały Pedro został zupełnie sam, więc gdy po pewnym czasie nieznajomy mężczyzna zaproponował mu wyżywienie i mały kąt w którym mógłby spać, od razu się zgodził. Jeszcze nie wiedział, że popełnił wtedy ogromny błąd, który będzie miał wpływ na jego życie. Nie dość, że został kilkukrotnie zgwałcony, to znów wylądował na ulicy. Dość niespodziewanie trafił do Bogoty, gdzie poznał amerykańską rodzinę, która przyjęła go pod swój dach. Można powiedzieć, że wygrał na loterii - miał dom, wyżywienie i możliwości rozwoju. Zaczął chodzić do szkoły, uczyć się. Jednak i tym razem dosięgnął go pech, w szkole był molestowany przez jedną z nauczycielek. Uciekł z nowego domu i wrócił na ulicę, gdzie kradł samochody. Został złapany i kolejne siedem lat spędził w więzieniu. Gdy wyszedł, postanowił odpłacić się całemu światu.




Morderstwa

Jego morderstwa nie był wyszukane ani innowacyjne. Zawsze mordował tak samo, w takim sam sposób. Za dnia, najczęściej na targu wyszukiwał młode, niewinne dziewczyny. Najpierw ofiary gwałcił, a później dusił. Lubił patrzeć, jak uchodzi z nich życie. Często urządzał przyjęcia z martwymi ciałami dziewczynek, rozmawiał z nimi, bawił się a później ukrywał zwłoki. Wpadł podczas próby porwania jednej ze swoich upatrzonych ofiar. W więzieniu przyznał się do 110 zabójstw, wskazał 81 grobów swoich ofiar a oficjalnie oskarżono go 57 zabójstw. Ofiar, jednak jest znacznie więcej. Dyrektor więzienia przypuszcza, że może ich być ponad 300.




Dożywacie a wolność

Został skazany na karę wielokrotnego więzienia. Jednak w 1998r wyszedł na wolność za dobre sprawowanie.. Wszyscy podejrzewali, że jest on chory psychicznie, trafił nawet do specjalistycznej placówki, ale z braku objawów choroby wypuścili go na wolność. Obecnie jest poszukiwany przez Interpol. Najbardziej zastanawiające jest to, jak taki człowiek, z tyloma morderstwami na koncie może zostać wypuszczony za dobre sprawowanie. Dziwne mają to prawo w Peru.



środa, 19 marca 2014

#3 "Bestia" - Luis Alfredo Garavito Cubillos

Luis Garavito



Podczas gdy w Polsce dyskutuje się na temat izolacji Trynkiewicza, to w  Kolumbii trwa dyskusja o ewentualnej izolacji Luisa Garavito. Opinia publiczna jest przerażona możliwością wyjścia na wolność "Besti" Po odkryciu jego zbrodni, wielu Kolumbijczyków domagało się przywrócenia kary śmierci. Nie ma co się dziwić, są zbrodniarze, którzy nie zasługują na drugą szans i z pewnością do nich zalicza się Luis. Najbardziej jednak przerażające jest to, że "Bestia" już niedługo odsiedzi całą karę i będzie mógł znów gwałcić i zabijać.

Dzieciństwo

Luis urodził się w 1957r. w Genewie. Życie go nie rozpieszczało, od najmłodszych lat miał, mówiąc kolokwialnie miał przepierdolone. Wychowywał się wraz z siedmioma braćmi pod okiem psychopatycznego ojca. Bieda, agresja, narkotyki nie były mu obce. Ojciec zabronił mu spotykania się z dziewczynami, katował chłopca bez powodu - od tak, dla przyjemności. Wraz z dwójką swoich sąsiadów wykorzystywał go seksualnie, traktował swojego syna bardziej jak towar, niż człowieka. Trudno się dziwić, że Luis w wieku 16 lat uciekł z domu i rozpoczął życie na ulicy z dala od piekła, który zgotował mu świat. Garavito potrzebował pieniędzy, dlatego zaczął handlować dewocjonaliami. Nadużywał alkoholu i innych używek, kilkukrotnie próbował popełnić samobójstwo, ale nawet i na tym polu poniósł całkowitą klęskę.




Morderstwa

Serie zabójstw rozpoczął w 1992r. Gravito kręcił się pod szkołami, wyszukiwał najsłabsze, najbiedniejsze dzieci i zapraszał je na spacer w mało uczęszczane okolice. Pod przebraniem za mnicha, lub pracownika organizacji charytatywnych oferował im drobne upominki. Dzieci bardzo chętnie godziły się na rozmowę. W kraju, w którym w biedzie żyję ponad ogromna ilość obywateli, oferta dostania czegokolwiek jest bardzo atrakcyjna. Jak tylko udało mu się oddalić z dala od uczęszczanych terenów, atakował dzieci. Krępował ich nylonowymi sznurami, przywiązywał, gwałcił a później zabijał. Nie miał ulubionej metody uśmiercania, zdarzało mu się ćwiartować czy obcinać głowy swoim ofiarom w celu ukrycia śladów. Ciała chował w zbiorowych mogiłach, co było bardzo sprytnym posunięciem, bo nikt tam nie zaglądał.




Aresztowanie i wyrok


Luis został złapany po 7 latach swojej zbrodniczej działalności w 1997r. Władzę trafiły się na jego ślad, podczas znalezienia w jeden mogile kilkudziesięciu ofiar nastoletnich dzieci. Rozpoczęło się śledztwo w wyniku którego policja znalazła ponad 114 szczątków dzieci. Policja początkowo podejrzewała, że za tymi morderstwami nie stoi jedna osoba, myśleli, że jest to jakiś efekt działania jakiś rytuałów satanistycznych. Z biegiem czasu odrzucono tą tezę i złapano prawdziwego morderca - Luisa Garavito, który przyznał się do 140 zabójstw. Pokazał nawet w dzienniku policjanta z zaginionymi chłopcami, które zabójstwa są jego dziełem. Warto zaznaczyć także, że Luis odrywał z legitymacji zdjęcia dzieci i nosił je blisko przy sobie. Morderca został skazany na 30 lat więzienia (maksymalna kara w Kolumbii), jednak wyrok obniżono do 22 lat za sprawą współpracy z policją w celu lokalizacji miejsc pozostałych jego ofiar. Miejsce w którym odsiaduje wyrok, jest ścisłą tajemnicą. Policja obawia się, że gdyby doszło to do opinii publicznej, morderca mógłby paść ofiarą linczu.


Kariera polityczna?


Kilku dziennikarzom udało się odwiedzić Luisa w więzieniu. Jak przyznają, sprawia wrażenie miłego człowieka. Trzyma się na uboczu, z dala od innych współwięźniu z obawy o swoje życie. Już niedługo, morderca odsiedzi swoją karę i będzie mógł wyjść na wolność. Ciekawostką może być fakt, że podobno po wyjściu z więzienia chce rozpocząć karierę polityczną by mógł skutecznie walczyć z przemocą a terenie całej Kolumbii.




niedziela, 16 marca 2014

#2 "Die Blutgräfin” - Krwawa Hrabina

Elżbieta Batory


Wyobraźcie sobie, że podróże w czasie są możliwe i postanowiliście odwiedzić XVI w. Transylwanie. Waszym celem nie jest jednak Drakula a posiadłość w Čachtic którą zamieszkuje siostrzenica byłego króla Polski - Stefana Batorego. Okolica wydaje się jakaś wyludniona, wieśniacy nie chcą z wami gawędzić na temat tego co się dzieje w zamku. Podchodzicie pod mury i od razu uderza w was zapach rozkładających się ciał. Idziecie dalej i powoli, coraz wyraźniej, słychać jakieś potworne wrzaski wydobywające się z głębi zamku. Głos wewnątrz głowy podpowiada wam, by brać nogi za pas i przenieść się w jakieś inne, bezpieczniejsze i bardziej słoneczne miejsce. Jesteście jednak z natury bardzo ciekawscy i postanowicie po cichutku wejść do środka. Macie szczęście, nie dość, że przy bramie nie ma strażników to jeszcze ktoś nie domknął bramy i udało wam się przecisnąć do środka przez malutką szczelinę. Idziecie jak zahipnotyzowani w stronę krzyków. Po chwili waszym oczom ukazuję się przeraźliwa scena. Widzicie kobietę w basenie pełnym krwi, nad nią do góry nogami wisi powieszona za kostkę inna kobieta, najprawdopodobniej służąca lub szlachcianka wzięta na przyuczenie. Z szyi i innych otworów ciała spływa powoli krew, która trafia prosto na hrabinę. Chcecie uciekać, krzyczeć, lecz w pewnej chwili tępy przedmiot uderzył was w głowę, dopiero teraz uświadomiliście sobie, że trzeba było przenieść się nad słoneczną Riwierę.




Młodość

Elżbieta wywodziła się jednego z najpotężniejszych i najbardziej zamożnych rodów Siedmiogrodu. Piękna dziewczynka, od dziecka była zaznajomiona z przemocą za sprawą kilku wyroków, które zostały przy niej wykonane. Możliwe, że już wtedy poczuła zamiłowanie do zawadnia bólu. Ożeniła się w wieku 17 lat z Franciszkiem Nádasdy, węgierksim możnowładcą. Małżeństwo postanowiło zamieszkać w zamku Sárvár, rodzinnej posiadłości rodziny Franciszka. Mąż Elżbiety ze względu na trwającą wojnę, rzadko bywał w swojej posiadłości. Jednak, kiedy udawało mu się zawitać do domu, zawsze pomagał Elżbiecie torturować służbę pod byle jakim pretekstem. Tak samo jak ona, zasmakować w zadawaniu bólu. Paręnaście lat później Franciszek zmarł, najprawdopodobniej został otruty. Elżbieta, po krótkiej żałobie, przeniosła się do zamku w Čachticach, gdzie mogła dać upust swoim zachcianką.

Czarna magia

Elżbieta przeraźliwie bała się starości, jej śnieżnobiała cera zaczęła się marszczyć, pod oczami pojawiały się pierwsze zmarszczki, w włosy niegdyś piękne i jędrne stawały się słabe i wypłowiałe. Hrabina robiła wszystko, by zachować jak najdłużej nieprzeciętną urodę. Z pomocą jej służący Thoroko, który stopniowo zatruwał jej mózg o działaniach czarnej magii. Później jego poglądy podzieliła niejaka Annę Darvulia - czarownica i znachorka, pałająca się najgorszymi czarami. Podczas jeden z kłótni Elżbieta bardzo mocno uderzyła jedną ze swoich służących. Jej ręka w wyniku obfitych obrażeń służącej pokryła się krwią. Po chwili hrabina spostrzegła, że skóra w tym miejscu odzyskała dawny blask. Od tego czasu, Elżbieta postanowiła zabijać by uzyskać wieczną młodość.






Morderstwa

Zabijanie przychodziło jej niezwykle łatwo, początkowo mordowała tylko swoje służące, lecz z biegiem czasu stwierdziła, że ich krew jest "za mało błękitna" i poczęła brać na przyuczenie arystokratyczne córki, które także zabijała. Hrabina nie tylko lubiła zażywać krwistych kąpieli, ale także zadawać ból. Uwielbiała przykładać służbie do twarzy gorące żelazko, zostawiać ich nagich polanych wodą na mrozie, obcinała nożyczkami palce, podpalać włosy łonowe a nawet wycinała nieszczęśnikom kawałki ciała i kazała im to zjadać. W morderstwach pomagała jej najbliższa służba oraz karzeł Ján Ujvári, który później ukrywał zwłoki.
"Nic nie może przecież wiecznie trwa" Z biegiem czasu Elżbieta stała się nieostrożna, była zbyt pewna siebie i zaczęła popełniać błędy. Pewnego kazała wyrzucić cztery ciała dziewczyn z spuszczoną krwią poza mury zamku. Znaleźli je okoliczni mieszkańcy, zagada dziesiątek zagonionych dziewczyn w okolicy została rozwiązana.


Proces

Pogłoski o zbrodniach arystokratki, obiegły bardzo szybko cały kraj. Dowiedział się o nich jej kuzyn Jerzey Thurzo, palatyn Węgier. Po zbadaniu sprawy i odkryciu w fosie dziesiątek ciał, wytoczono proces przeciwko hrabinie w którym udowodniono, że jest winna śmierci ponad 600 osób! Jej pomocników od razu skazano na śmierć, ona jednak z racji tego, że należała do najbardziej znamienitych rodów, nie mogła zostać zabita. Postanowiono, że zamurują ją w jej wierzy w Čachticach, zostawią tylko mały otwór w drzwiach na jedzenie. Elżbieta wytrzymała tak tylko trzy lata, po tym okresie czasu w 1614r zmarła. 






Elżbieta a ówczesna kultura




Krwawa hrabina cieszy się dość dużą popularnością w współczesnej kulturze i sztuce.Stała się ona inspiracją do wielu filmów, książek czy muzyki.


  • "Batory" Juraja Jakubisko (2008). Budżet tego filmu to aż 10 mln EU. Przy filmie pracowało ponad 200 aktorów i aż 3000 stażystów
  •  The Countess (2009)
  • "Die Blutgräfin"
  • Książki "The Blood Gospel (2012) oraz The Innocent Blood (2013)"
  • I wiele, wiele innych..









poniedziałek, 10 marca 2014

#1 "The Iceman"

Richard Leonard Kuklinski




"- Był czas kiedy zabijałem z byle powodu, wystarczyło złe spojrzenie, żebym kogoś zadźgał, zastrzelił.
- Chciałem by przed śmiercią widzieli tylko moją ładną buźkę i żeby zachowali ten widok gdy odejdą do wieczności czy cokolwiek to jest.. i tam będą ciągle o mnie myśleć"


Richard Leonard Kuklinski
był bez wątpienia jednym z największych i najbardziej intrygujących morderców XX w. Na swoim koncie ma ponad 200 zabójstw. Jego rodzinę z pewnością można określić mianem patologicznej. Matka wychowywała się w sierocińcu prowadzonym, przez sadystyczne siostry zakonne, w wieku 10 lat została zgwałcona przez księdza, ojciec z kolei był Polakiem kochającym ponad wszelką miarę alkohol i przemoc. Bił swoich dwóch synów bez powodu, za każdym razem mocniej i częściej. Pewnej nocy zrzucił swojego starszego syna - Floriana ze schodów, który w wyniku upadku zmarł. Od tego czasu Richard się zmienił, postanowił zapłacić za grzechy swoich rodziców tym samym, co od nich otrzymał.


Już od najmłodszych lat Kukliński był sadystom. Często zwabiał bezpańskie koty i przywiązywał je za ogony, następnie patrzył na ich powolną śmierć w olbrzymich męczarniach. Inną formą rozrywki było wrzucanie bezpańskich zwierząt do osiedlowego pieca i następnie palenie ich żywcem. Sprawiało mu to radość. W ten sposób zaspokajał swoje dziecięce ego.

Swoją pierwszą ofiarę zabił w wieku 14 lat, był to przywódca szkolnego gangu. Kukliński nienawidził go, bo często przezywał go "głupim Polaczkiem". Swojej pierwszej ofierze obciął palce, roztrzaskał głowę, a następnie by ukryć zbrodnie wrzucił ciało do jeziora. Morderstwo wywołało u niego ekstazę, porównywalną z orgazmem. Od tego czasu postawił zabijać dla przyjemności. W młodszych latach mordował przede wszystkim bezdomnych, wystarczyło, że któryś się na niego popatrzył. Swoje ofiary przetrzymywał w lodzie, następnie szatkował je na drobniutkie kawałki i rozdawał szczurom czy krabom. W późniejszym okresie czasu zaczął zabijać na zlecenie mafii, cechował się olbrzymią brutalnością i stoickim spokojem. Jego ulubioną formą tortur prowadzącą do śmierci było zostawianie w jaskini pełnej szczurów człowieka przywiązanego do krzesła - szczury powoli zjadały go żywcem. Nie miał wyrzutów sumienia, wolał ćwiartować ofiary nożem niż używać piły mechanicznej. Przywykł do zabijania do tego stopnia, że podczas tortur mógł spokojnie jeść.. pizze.



Richard prowadził także drugie życie, ożenił się z piękna Włoszką - Barbarom, która urodziła mu dwie córki. Pomimo tego, że zdarzyło mu się uderzyć żonę to sprawiali wrażenie szczęśliwej rodziny. Bezgranicznie kochał swoje córki, spełniał każdą ich zachciankę. Wszystkich naokoło przekonywał, że jest biznesmen, który robi wszelakie interesy. Nawet jego własna rodzina nie widziała czym zajmuję się naprawdę.


Policja schwytała go dopiero po 30 latach jego zbrodniczej działalności w 1986r. Został skazany na podwójne dożywocie. Zmarł w 2006 roku oficjalnie z przyczyn naturalnych, chociaż bardzo prawdopodobne jest to, że otruto go kadmem.


Na podstawie jego historii został nakręcony film "The Iceman".





Facebook Like Box

Obsługiwane przez usługę Blogger.

Google+

Obserwatorzy