czwartek, 27 marca 2014

#5 "Wampir z Krakowa" - Karol Kot

Karol Kot




Tutaj historia zaczyna się zgoła inaczej niż innych, opisywanych tutaj morderców. Cofnijmy się wszyscy do lat szkolnych, czy zdarzyło się wam mieć w klasie tzw. "ofiarę losu" ? Każdy go nie lubił, chociaż nikt naprawdę go nie znał. W takiej szufladce w mniemaniu całej klasy wylądował Karol Kot. Był on dziwakiem, donosicielem, człowiekiem, którego nie da się poznać w kilka minut. Był niezwykle zdyscyplinowany, nie uznawał kompromisów, niespecjalnie zależało mu na tym by poznawać nowych kolegach. Miał on tylko jedno marzenie, któremu podporządkowywał całe życie - chciał trafić do wojska i móc wreszcie zabijać ludzi

Pasja

Karol w życiu miał jedną pasję - wojsko. Całe życie było temu podporządkowane. Był zdyscyplinowany, czytał książki o anatomii człowieka - jak najszybciej zabić, otruć. Ćwiczył na strzelnicy "Cracovia". Jego trener był jego mentorem i jednym z nielicznych ludzi, których Karol
szanował. W szkole niespecjalnie się wyróżniał, jak sam w jednym z wywiadów przyznał:

"Byłem zwyczajnym chłopcem, może nie geniusz, ale i nie głupi, choć przepraszam, w sprawach wojskowych nie było w szkole większego znawcy ode mnie."

Uwielbiał zadawać ból, sprawiało mu to radość. Już podczas letnich wakacji z rodzicami w Pcimiu zaczął chodzić do rzeźni i pomagać tam w zabijaniu cieląt, później ku zdumieniu wszystkich pił ich krew. Rzeźnicy traktowali go jako dziwnego chłopca, z którego można się pośmiać. Nigdy jednak nie zabronili mu tam przychodzić. W wolnych chwilach znęcał się nad zwierzętami:


"Zabijałem potem żaby. kury, gawrony, krety i cielęta. Matka o tym nic nie wiedziała, a dla niepoznaki odmawiałem jej zabicia ryby czy drobiu na obiad, choć to powstrzymywanie się dużo mnie kosztowało, bo przecież tak lubiłem wydłubywać oczy ptakom, pruć ich flaki i lizać krew"

Miał żal do rodziców o to, że kochają bardziej jego siostrę niż jego. Sam także, ją kochał, ale to nie przeszkadzało mu wyżywać się na niej pod nieobecność rodziców:


"Biłem ją też, aby się wyładować po jakichś niepowodzeniach na strzelnicy czy w budzie. Tłukłem ją czym popadło - ręką, paskiem a nawet kiedyś, pamiętam, wieszakiem. Waliłem byle gdzie, kiedyś o mało nie wybiłem jej oka. Gdy beczała, zamykałem ją w pokoju, jak żołnierza, który przeskrobał, wsadza się do celi."


Każdy, kto zauważył jego dziwne upodobania nie specjalnie się nimi przejmował. Wszyscy tłumaczyli sobie, że jest jeszcze młody i to wszystko co robił było związane z okresem dojrzewania.

Morderstwa

Gdy milicja schwytała Karola, nie mogła uwierzyć oczom, że ten niespełna dwudziestoletni chłopiec jest "Wampirem z Krakowa" czyli człowiekiem, którego bało się całe miasto. Po raz pierwszy zaatakował w wieku 18 lat czyli w 1964r, poszedł do Kościoła i niespodziewanie ranił 48 letnią Helenę, która się właśnie modliła, dwa dni później na jeden z klatek schodowych wbił nóż w plecy staruszce. Obie kobiety udało się uratować, zeznały one, że napastnikiem był młody mężczyzna, albo było to za mało by schwytać sprawcę. Niecały tydzień później, Karol zaatakował ponownie, wszedł do Kościoła i ranił staruszkę, która w wyniku obrażeń zmarła. W mieście huczało o mordercy, który napada na starsze kobiety. Cała sprawa jednak po pewnym czasie przycichła i wszyscy o nim zapomnieli. Wampir z Krakowa przypomniał o sobie 1,5 roku później. Jako kolejną ofiarę upatrzył sobie małego jedenastoletniego chłopca, który chwilę wcześniej bawił się z kolegami. Jego ciało na śniegu znalazł trener. Ciało chłopca było podziurawione nożem, zabójca zadał o wiele więcej ciosów niż było to konieczne. Parę miesięcy później próbował zabić 7 letnią dziewczynkę, jednak udało się ją uratować w szpitalu.

Miłość jego zgubą

Karol został schwytany dzięki pomocy w śledztwie jego koleżanki - "plastyczki" ze strzelnicy, której zachowanie chłopaka bardzo się nie podobało. Karol traktował ją jako dziewczynę, kiedy podczas jednej z wypraw odmówiła zbliżenia, zaatakował ją. Nic jej nie zrobił, ale opowiedział jej cały plan dotyczący jej śmierci. Miał ją zabić a później upozorować samobójstwo. Kiedy pochwalił się jej atakiem na małą dziewczynkę postanowiła udać się na policję i o wszystkim opowiedzieć. Został ujęty przez milicję 14 lipca 1966r.


"Funkcjonariusze milicji, którym polecono doprowadzenie 19-letniego Karola Kota do komendy , zdumieli się. Zobaczyli przed sobą sympatycznego chłopca, o niezwykle przyjemnej twarzy, miłego i grzecznego, którego powierzchowność musiała budzić zaufanie."



Na komendzie od razu się do wszystkiego przyznał, poinformował również, że planował kolejne zbrodnie. Był niewzruszony, nie miał żadnych wyrzutów sumienia. Jedyne co go denerwowało to zeznania świadków, których nie zdołał zabić.


"Powiem więcej, gdy się dowiedziałem, że niektórzy wylizali się z moich uderzeń, to byłem zły na siebie, ze mogłem tak spartaczyć robotę."



Został skazany na karę śmierci, wyrok wykonano 16 maja 1968 r. Warto dodać, że podczas sekcji zwłok lekarze odkryli guza mózgu.

Odwołania w kulturze


Marcin Świetlicki
"Karol Kot"


Śnieg w kościołach, śnieg w bramach, śnieg pod kopcem Kościuszki.
Mam cień, widziałem - obejrzałem się.
Mam cień siny na śniegu.
Mam płaszcz, za duży, ciemniejszy od spodni.
Mam w płaszczu narzędzie.
Nie, nie zasłaniaj, nie zasłonisz, zostaw.
No, jeszcze trochę odkryj.
Lubię jak krwawisz, bo stare kobiety nie.
Plecy, dzwonek, dzwonki.
Dzwonki w kościołach, dzwonki w bramach, dzwonki pod kopcem Kościuszki.
Guzik z orzełkiem. Trener sekcji strzeleckiej stwierdził,
że nie mogę reprezentować.
Wziąłem duży rozmach i ściąłem jednocześnie - chłopca, śnieg, powietrze,
swój kręgosłup, łodygę.
Śnieg pada, śnieg pada.
Maszeruję przez sen.
Mnożę się.

Cytaty pochodzą z : http://www.baziaa.republika.pl/uwaga.html

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Facebook Like Box

Obsługiwane przez usługę Blogger.

Google+

Obserwatorzy